sobota, 19 września 2015

Decyzja (Sen II)

To było epokowe odkrycie. Polscy naukowcy znaleźli portal czasoprzestrzenny. Ludzie na całym świecie byli bardzo poruszeni. Niedługo po odnalezieniu portalu, rozpoczęto rekrutację do eksperymentu. Było wielu chętnych. Mój tata był na czele grupy. Uwielbiał takie odkrycia i nie mógł się doczekać odpowiedzi na swoje zgłoszenie. Ja nie byłam przekonana co do tego pomysłu. Miałam co do tego projektu złe przeczucia. Nie mogłam pozwolić, by mojemu tacie coś się stało, dlatego również się zgłosiłam, choć - w przeciwieństwie do niego miałam nadzieję, że naukowcy nie pozwolą nam (a przynajmniej jemu) wziąć udziału w eksperymencie. Moja mama też się zgłosiła - przez wzgląd na mnie. Na domiar złego najmłodszą uczestniczką projektu miała zostać moja malutka siostra.
Odpowiedź przyszła bardzo szybko. Niestety, cała rodzina dostała się do projektu. Mieliśmy stawić się jeszcze tego samego dnia w labolatorium i wraz z resztą uczestników wejść do portalu.
   Gdy dojechaliśmy  na miejsce naszym oczom ukazało się ogromne centrum badawcze. Jakiś człowiek w białym fartuchu zaprowadził nas do niewielkiego kremowego pomieszczenia z kabiną prysznicową w ścianie. Oprócz nas znajdowali się tam inni uczestnicy projektu i jeszcze dwóch ludzi w białych fartuchach. Kazano wszystkim wejść do kabiny. Jak się okazało to co wcześniej brałam za prysznic, było w rzeczywistości owym portalem. O dziwo zmieściliśmy się całą grupą, mimo iż z zewnątrz nie wyglądało, żeby dało się tu wcisnąć chociaż połowę grupy. Gdy wszyscy staliśmy wewnątrz, jeden z naukowców pociągnął za jakąś wajchę. Poczułam dziwne mrowienie na całym ciele. Na wszelki wypadek przytuliłam się do rodziców. Zaraz potem zobaczyłam, że zarówno oni jak i ja rozpływamy się w powietrzu niczym mgła.
                                                                             

 Nie wiem ile to trwało, ale w końcu zniknęliśmy cali by pojawić się na nowo, ale w innym miejscu. Rozejrzałam się dookoła. Wszędzie było biało. Staliśmy w jakimś korytarzu wyglądającym jak ze snu. Nie wiedziałam gdzie miał początek i koniec. Z każdej strony rozciągały się tylko kolejne odnogi bieli, a w każdej znajdowały się drzwi. Wszyscy byliśmy przerażeni i nie wiedzieliśmy co mamy zrobić. Postanowiliśmy, że trzymając się razem otworzymy najbliższe drzwi i spróbujemy dokądś dotrzeć. Otworzyliśmy drzwi, przy których stał tata. Już miał tam wejść, ale wtedy jakiś kulturysta przepchnął się na przód i sam to zrobił. Pokój za drzwiami był cały zielony i nie miał okien. Kulturysta ostrożnie wyszedł na środek pokoju. Drugich drzwi nie było. Nagle wejście zamknęło się tuż przed moim nosem. Chwilę później usłyszeliśmy krzyki kulturysty, a potem zapadła cisza. Wszyscy na siebie popatrzyli. Wiedzieliśmy, że zginął. Jak się potem okazało, prawie każdy pokój był śmiercionośną pułapką. Tylko niektóre posiadały drugie wyjście - te były bezpieczne. Niestety rozróżnialiśmy je metodą prób i błędów, bo żeby zobaczyć drugie drzwi trzeba było wejść do pomieszczenia.W końcu z ponad dwudziestoosobowej grupy zostało nas pięcioro. Gdy już straciliśmy nadzieję, że kiedykolwiek wyjdziemy z tego przeklętego miejsca, zauważyłam, że ściana przy, której stoimy jest nieregularna. Podeszłam bliżej. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Efekt jednej ściany był tylko złudzeniem. Wzdłuż muru ziała ogromna pionowa dziura. W sumie nie wiem dlaczego, ale czułam, że musimy do niej wskoczyć. Powiedziałam o moim przeczuciu rodzicom. Byli jednak przeciwni temu pomysłowi. Wywiązała się między nami dyskusja. Nikt nawet nie zauważył jak moja siostra zsunęła się z ramion taty i podeszła do dziury. Zobaczyliśmy tylko jak chwyta swoimi małymi rączkami krawędzie otchłani, a potem zniknęła. Pchana moim przeczuciem poszłam w ślady dziecka. Szybko potem wokół mnie zapanowała kompletna ciemność. Zupełnie niespodziewanie w chwilę później na powrót się rozjaśniło. Rozejrzałam się. Nie spadałam. Stałam w windzie. Była cała biała i miała otwarte drzwi (od zwykłych wind odróżniał ją brak jakichkolwiek przycisków). Wyszłam na zewnątrz. Teraz stałam "w poczekalni u lekarza". Było to niewielkie pomieszczenie z wygodnymi obitymi skórą fotelami. Większość z nich była zajęta przez różne dziwne postacie. Siedziały tam stworzenia przypominające pterozaury, ludzie z różnych epok (w większości wyglądali na naukowców), a nawet jaskiniowcy i zwierzęta z różnych okresów ziemskich. Mimo tak wielkiej różnorodności, wszyscy zachowywali się nadzwyczaj spokojnie (jak w poczekalni u lekarza skąd moje skojarzenie). Nagle zauważyłam moją siostrę. Stała nieopodal jedynych drzwi w pomieszczeniu (nie licząc tych od windy). Był na nich na czerwono podświetlony napis "nie wchodzić". Podeszłam do siostry. Wzięłam ją na ręce. Wtem z windy wyszli moi rodzice. Rozejrzeli się lekko zdziwieni i z wyrazami ulgi na twarzach podeszli do nas. Z braku pomysłów usiedliśmy na wolnych fotelach. Nagle zagadnął nas jakiś starszy pan w okularach. Wytłumaczył nam, że znajdujemy się "w przedsionku". Jest to miejsce w czasoprzestrzeni. Ostatnie przed portalem wyjściowym. Opowiedział nam o tym jak wszystkie obecne postacie się tam pojawiły. Okazało się, że wszyscy weszli kiedyś do portalu (celowo lub przypadkiem) i utknęli w czasoprzestrzeni. Stało się tak ponieważ portal wyjściowy (którym jak się okazało jest wyżej opisana winda) jest zablokowany od milionów lat. Nikt z nich się nie starzeje, nie muszą jeść, spać czy pić - po prostu czas stał tam w miejscu.
W tym momencie drzwi "gabinetu" znienacka się otworzyły i wyszło z nich czterech "lekarzy". Podeszli do mnie i uprzedzając moje pytanie powiedzieli, że wiele razy próbowano odblokować portal, ale nigdy nikomu się to nie udało. Zaraz potem znów weszli do gabinetu i zamknęli drzwi. Posmutniałam. Siostra widząc moją minę, wdrapała mi się na kolana. Wtedy poczułam, że coś brzydko pachnie. Szybko zorientowałam się, że to jej brudna pieluszka. Uśmiechnęłam się smutno i wyszeptałam jej do ucha, że chciałabym aby zawartość jej "bagażu" zniknęła. I wtedy zdarzył się cud. Moje życzenie się spełniło. Byłam w szoku. Koniecznie musiałam sprawdzić czy nie była to jednorazowa sytuacja. Poprosiłam o jeszcze kilka drobiazgów - wszystko się powtórzyło. Wtedy dostałam olśnienia. Powiedziałam o wszystkim pozostałym "oczekującym". Każdy był w szoku. Niewiele myśląc poprosiłam siostrę o uruchomienie portalu. Znienacka winda zaczęła dziwnie buczeć, a w środku zapaliły się lampy (których wcześniej nie zauważyłam). Lekarze wybiegli z gabinetu. Zaczęli oglądać windę ze wszystkich stron. Werdykt był jednomyślny - portal się uruchomił. Radość jaka zapanowała była nie do opisania. Wtem jeden z lekarzy posmutniał i powiedział, że niestety mocy w portalu wystarczy tylko dla jednej osoby, a potem na powrót się zamknie i to już na zawsze. Ku mojemu zaskoczeniu nie było awantur, kłótni ani żadnych przepychanek. Wszyscy jednomyślnie zdecydowali, że to ja mam się stamtąd wydostać. Oczywiście musi pójść ze mną siostra, ponieważ istnieje ryzyko zamknięcia się portalu podczas podróży, a moja siostra jest "kluczem", no i nie liczy się jako pełna osoba. Ale ja odmówiłam. Powiedziałam, że nigdzie się bez moich rodziców nie ruszę. Na próżno tłumaczono mi, że to ogromne ryzyko - ja upierałam się przy swoim. Zdecydowano, że mogę zabrać, ale tylko jednego rodzica, bo przy dwóch na pewno się nie uda. Wtedy się rozpłakałam. Nie umiałam podjąć tej decyzji. Mama czy tata? Tego, które zostanie już nigdy nie zobaczę. Zostanie uwięzione w czasoprzestrzeni na zawsze. Ale jednak wiedziałam, że muszę wybrać. Podjęłam decyzję. Nasza trójka weszła do windy, a jej szklane drzwi się za nami zamknęły. Moje ostatnie łzy spływały po szybie, gdy z przytkniętym do niej nosem moim ostatnim spojrzeniem żegnałam tatę. Na zawsze. Potem zapanowała ciemność.
Nigdy później już go nie zobaczyłam. Podróż się udała. Wszystkie wróciłyśmy całe i zdrowe. Opowiedziałyśmy o wszystkim naukowcom i badania oraz portal zostały zamknięte.
Ostatnie co zapamiętałam to oczy mojego taty. Jego spojrzenie. Pamiętam, że zastanawiałam się czy o mnie myśli, pamięta? Nigdy się tego nie dowiedziałam, ale zawsze tęskniłam. Czy żałowałam tej decyzji? Straciłam ojca, ale zyskałam dojrzałość.